Jeden z abonentów komórkowej sieci Orange, zachęcony przez konsultanta nową ofertą, zdecydował się na przedłużenie kończącej się umowy. Wszystko odbyło się zdalnie, dzięki jednej rozmowie telefonicznej. Problemy pojawiły się później. Dopiero dziennikarska interwencja przyspieszyła wyjaśnienie sprawy.
Jak czytamy w Kurierze Porannym, abonent sieci Orange zdecydował się przedłużyć umowę z operatorem jednocześnie kupując po promocyjnej cenie telefon komórkowy. Okazało się jednak, że do klienta dotarł telefon o inny niż zamawiano. Klient postanowił więc odesłać urządzenie w celu wymiany, o czym poinformował operatora. Problemy zaczęły się później.
Od tego czasu, jak żali się abonent Orange, był przez operatora lekceważony. Każdy kontakt z próbą wyjaśnienia sprawy kończył się odłożeniem słuchawki przez konsultanta w połowie rozmowy. Mało tego abonentowi zablokowano możliwość zakupu nowego telefonu osobiście w pobliskim salonie operatora, czytamy w dzienniku.
Zabawa w przysłowiowego ”kotka i myszkę” trwała kilka tygodni. Dopiero interwencja dziennikarzy przyspieszyła rozwiązanie problemu. Jeszcze tego samego dnia ”“ zaraz po dziennikarskiej interwencji ”“ pracownicy Orange skontaktowali się z klientem, przeprosili, wymienili telefon w ciągu dwóch dni oraz zaproponowali niższą taryfę.
Czy nie można było tak od razu, tylko dopiero po tym jak sprawą zainteresowały się media?
Źródło: Kurier Poranny , [url=www.media2.pl]media2[/url]
Orange lekceważyło klienta
Komentarze
Brak komentarzy. Dodaj poniżej swój komentarz do artykułu.